Studia rozpoczynaliśmy w 1952 r. Do przekroczenia podwoi Alma Mater szliśmy różnymi drogami z różnym doświadczeniem życiowym. Lata studiów, pełne młodzieńczej radości, a także niepowodzeń, pozostaną na zawsze w naszej pamięci.

Wspomnienia z tamtych lat, naszej studenckiej społeczności , opisał Mieczysław Walków, w książkach pt.” A to My” i „Kamraci”.

Po ukończeniu studiów z dyplomami Politechniki Szczecińskiej rozpierzchliśmy się po całym Kraju.
Stwierdzić trzeba, że jak na one trudne czasy wnieśliśmy wiele innowacyjnych, przemyślanych rozwiązań zarówno w przemyśle jak i w innych gałęziach gospodarki.

Na kolejnych spotkaniach wspominamy o naszym wysiłku i zaangażowaniu, a także o braku poszanowania tego, czego dokonaliśmy.

Zjazd (24-27.09.06) z okazji pięćdziesiątej rocznicy ukończenia studiów miał dwa etapy: Pierwszy etap w Szczecinie z uroczystą Mszą Św. przedstawiony w galerii zdjęć "B1 Szczecin - uroczystości". Drugi etap Zjazdu odbył się w Pogorzelicy w „Bocianim Gnieździe”. Był to etap całkowitej beztroskiej integracji grupy, o czym świadczą galerie zdjęć: "B2 Pogorzelica" i "B3 Kołobrzeg".

Zrobiliśmy to dla wszystkich naszych Koleżanek i Kolegów, a także sympatyków, aby mogli podziwiać więź, która rozpoczęła się w ubiegłym wieku i trwa nadal!

Dzień pierwszy Szczecin

W dniu 25 września 2006r. odprawiona została Msza Św. W kościele farnym (obecnie Bazylika Mniejsza) p.w. Św. Jana Chrzciciela przy ul. Bogarodzicy, dawnym kościele akademickim.

W tym kościele, pamiętacie w listopadzie 1952 roku mieliśmy, my studenci, spotkanie z kardynałem Stefanem Wyszyńskim. Czekał na nas do wieczora, bo wcześniej wyprowadzono nas na długi spacer, w ramach studium wojskowego. Na spotkaniu było tak wielu, że nie można było przysłowiowej szpilki wcisnąć. Pieśń „Boże coś Polskę” śpiewaliśmy tak, że mało Świątynia się nie rozleciała nadwyrężona wojną. Teraz kościół dzięki zapobiegliwości ks. Prałata dr Aleksandra Ziejewskiego, jest najpiękniejszą świątynią Szczecina.

Zbieramy się pod kościołem i pakujemy bagaże do autobusu. Gorącym powitaniom nie ma końca.

Przyszli również ci, którzy nie pojadą do Pogorzelicy. Mszę Św. celebruje i homilię wygłasza nasz przyjaciel ks. Aleksander. Dziękujemy Panu Najwyższemu za nasze życie i modlimy się za dusze zmarłych Profesorów, Asystentów i Kolegów. Później robimy kilka pamiątkowych zdjęć w tym poniższe na schodach Politechniki, i autobusem udajemy się nad morze.

Przejazd i pierwszy dzień pobytu w Pogorzelicy

Dzień słoneczny i bardzo ciepły. Zatrzymujemy się w lesie na postoju. Piwosze natychmiast nacierają na zajazd, a Romek i Staszek- organizatorzy ponaglają, bo nie możemy się spóźnić na obiad w Ośrodku Wypoczynkowym w Pogorzelicy.

Z trudem zdążyliśmy na uzgodniony czas. Obiad smakował, o czym świadczą zadowolone miny (patrz zdjęcia galeria B2).

Po obiedzie biegamy(?) po plaży. Słonko przygrzewa, jest ciepło i wieje lekki zefirek, a fale tak samo mruczą jak mruczały w Mrzeżynie na obozach wojskowych. W naszym wieku nie wypada wskakiwać do wody od razu, ale byli tacy. Oni twierdzą, że są odporni na zimną wodę.

Kolacja

Wieczorem tego samego dnia (25.09.06). W kawiarni „Bocianie Gniazdo” zasiadamy do kolacji przygotowanej wyłącznie dla nas. Kolacji specjalnej, uroczystej. Uroczyście rozpoczynamy Zjazd z okazji 50 rocznicy ukończenia studiów na wydziale Budowy Maszyn (Mechanicznym)- Politechniki Szczecińskiej. Gdybyśmy byli w komplecie to ta kawiarnia by nas nie pomieściła. Wielu naszych kolegów tej daty nie doczekało i Im poświęcamy chwilę milczenia i zadumy.

Na Zjazd przybyło 28 (kilku przyjedzie później) absolwentów.

Wielce jesteśmy uradowani, że jest wśród nas nasz Profesor Wiesław Olszak. Profesor zaczynał razem z nami. On- pracę na uczelni, my Jego wychowankowie- studia.

Zgromadzonych, serdecznie powitał Staszek Neumann organizator Zjazdu. W krótkim przemówieniu, przypomniał nasze początki życia studenckiego w szczególności w zatłoczonym domu akademickim, w ubogiej w sprzęt i pomoce naukowe Uczelni, ale za to bogatej w oddaną i ofiarną kadrę. Nawiązał do początków naszej pracy zawodowej. Przemówienie Staszka było przeplatane urywkami z „A to My” i „ Kamraci”. Wywoływało to kaskady śmiechu, bo Staszek wybierał pikantniejsze wyjątki.

Profesor Wiesław Olszak nawiązał do swojego telegramu ( „A to My” str.3) powiedział:

"Powiem to po raz kolejny, że waszą grupę wspominam wyjątkowo miło. Często mówię, znacznie młodszym studentom, że z rocznikami studentów i absolwentów jest podobnie jak z rocznikami win, od bardzo dobrych do bardzo złych..

Mam żywo w pamięci waszą młodość, chęć do nauki, radość życia, rzetelność i poczucie obowiązku społecznego. Nie jest przypadkiem, że z waszego rocznika wywodzi się nieprzeciętnie dużo osób, które odgrywały bardzo ważne role w gospodarce, oświacie i nauce"

Dziękujemy Ci Profesorze za ciepłe słowa, przepraszamy za nasze młodzieńcze wygłupy i życzymy Ci długich lat życia w zdrowiu i dostatku!

Wypowiadali się inni i dzielili się spostrzeżeniami. W imieniu grupy warszawskiej i pozostałych Andrzej Gryglaszewski podziękował organizatorom za trudy organizowania zjazdu i apelował o częstsze spotkania uzasadniając tym, że życie jest takie krótkie..

Po części oficjalnej była część artystyczna. Nasz „aktor” Ali Mikołajczyk recytował z pamięci - wiersz Juliana Tuwima- Bal w Operze. Długo i serdecznie, biliśmy rzęsiste brawa i podziwialiśmy Jego pamięć. Ali udowodnił, że jest nadal dobrym aktorem.

Dobre melodie taneczne porwały do tańca. Najpierw ruszyli małżonkowie- Kasia i Andrzej Briksowie.
Potem „ Morda"- porwał” do tańca Alinkę Walków. Włodek Kryński, Romek Niemczyk i Heniek Krenke z wdziękiem wykonują taniec pociesznych Nimf. Pozostali biesiadnicy podziwiają tańczących, żarliwie dyskutują, lub są zajęci przy barze.

Kołobrzeg

W drugim dniu (26.09.06) pojechaliśmy do Kołobrzegu. Nowa Starówka kołobrzeska jest piękna i szkoda, że władze z okresu PRL zaśmieciły środek kurortu budynkami ogromnymi jak szafy, z którymi nic na razie nie można zrobić, a urok miasta psują.

Robimy zdjęcia na każdym możliwym kroku galeria "B3 Kołobrzeg". Na tle gotyckiego Ratusza z 1354r. pozuje nasza grupa. Zwiedzamy także Muzeum Etnograficzne, po którym oprowadza nas Pani Dyrektor .

Odwiedziliśmy Bazylikę konkatedralną z 1280r. Po zadumie i modlitwie w Bazylice idziemy do portu.
Piękna pogoda pozwala delektować się widokiem okrętów wojennych, które cichutko „przycupnęły” po drugiej stronie portu.
Przyglądamy się i podziwiamy zdolność manewrową stateczku „Pirat” z miłym kapitanem, którego „na pniu” podrywają nasi najlepsi … amanci- Roman N. i Henio K. Natomiast Kazik Kubiak, Błażej Daszyński i Zbyszek Gniewoszewski zapatrzeni byli tylko w sprawność statku ,a nie w jego kapitana. Słońce i lekki podmuch bryzy nastraja do rozmów. Andrzej Gryglaszewski opowiada Profesorowi Olszakowi o swoich wrażeniach z pobytu i pracy w USA i Afryce. Janek Grzęda i Zygmunt Lenartowicz. wspominają lata szkolne i zapewne koleżanki i kolegów z Liceum w Ostrowie Wielkopolskim.

W drodze powrotnej odwiedzamy Cmentarz Wojskowy w Zieleniewie. Leżą tu ci, którzy zginęli podczas zdobywania Kołobrzegu, w marcu 1945r. Na jednej z płyt jest wyryte nazwisko ojca naszego kolegi Mietka W. (szer. Michał Walków 16 pp zginął 12.03.45). Na zdjęciach: Mietek W. przed płytą oraz grupa w skupieniu modląca się za poległych . Na cmentarzu tym pochowana leży por Emilia Gierczak .(W bitwie o Kołobrzeg zginęło 1013 żołnierzy I Armii WP, 142 uznano za zaginionych. 2650 odniosło rany).

Grill

Po powrocie do Pogorzelicy, wieczorem zbieramy się na tarasie kawiarni, na którym ustawiono również grille z pysznymi frykasami. Witamy spóźnialskich- Kazika Taczała z Renatą i Lidkę Kędzior. Zabawa była przednia (galeria "B2 Pogorzelica"). Wszystko smakowało. Piwo też. Wódki nie było, bo myśmy już z tego wyrośli.

Zbyszek G. zasypywał zebranych doskonałymi dowcipami, a pomagali mu Gabryś Stępniewski, Kazik Kubiak i Zdzisiek Zaleski– Olek.

Włodek Kryński przypomniał sobie dawne lata, kiedy był bateryjnym „zapiewajłą” i rozkręcił towarzystwo. Śpiewaliśmy wszyscy. Najładniej na głosy śpiewały Panie: Krysia, Kasia i Ala. Tylko w przerwach panowie udawali się do baru.

Później były długie, nocne rozmowy Polaków. Rano musieliśmy stosować „brutalną” pobudkę!.

Chwaliliśmy Romana Niemczyka za doskonałe zakwaterowanie i wyżywienie. On z grupy organizatorów odpowiadał za „kwatermistrzostwo”.

Pogorzelica – pożegnanie

Ostatni dzień pobytu w Pogorzelicy. Od samego rana jedni biegną jeszcze do basenu, aby trochę popływać i „ ponurkować”. „Nurkuje” od wielu lat Remek Gmitrowicz. Inni preferują spacer wzdłuż brzegu morza wdychając „ na zapas jod”. Ludwik Taluniewicz wsiadł na rower, z którym się nie rozstaje i pojechał na długą wycieczkę.

Na krótko przed obiadem zbieramy się, aby podsumować Zjazd, wysłuchać sprawozdania Organizatorów i podziękować im za trudy. Podejmujemy jednogłośnie uchwałę, że spotykamy się w 2007 roku, a organizacją spotkania zajmą się ci sami ( Staszek N., Romek N., Błażej D., Krysia S. i Mietek W.) Po obiedzie pogoda wyraźnie daje znać, że dość tego dobrego. Zaczyna padać deszcz. Robimy pośpiesznie kilka zdjęć pojedynczo i grupowo. Gorąco żegnamy Profesora. Wkładamy walizki do autobusu i jedziemy do Szczecina. Po drodze, w Dąbiu mamy mały wypadek. Tytan (Staszek  Szmaj) ma guza, a autobus na szybie wielkiego pajączka.

Na szczęście skończyło się tylko na guzie i długim postojowym. Zawinił „maluch- fiat 126p, który przyhamował nagle, wtedy, kiedy Tytan wstał, aby się pożegnać z kolegami. A na początku podróży prosiliśmy kolegów, aby nie chodzili po autobusie w czasie jazdy. Nie wszyscy słuchają! Zdarza się to i ludziom starszym, a ci są mniej sprawni.