sobota, 04 grudnia 2010 19:18

Nasz kolega "Zambrzyc" w USA - wstęp do pamiętników

Napisał

ZmbDysponujemy zbiorem opowiadań/ pamiętników naszego ogólnie lubianego i szanowanego kolegi i absolwenta Ryszarda Zambrzyckiego - "Zambrzyca". Opowiadania napisane w trakcie jego pobytu w USA będziemy sukcesywnie publikować. W dalszej części niniejszego wstępu pragniemy czytelnikom przybliżyć postać tego niezwykłego Autora.

Ryszard Zambrzycki, nasz „ZAMBRZYC” ur. 7 listopada 1935r. w Wilnie. Po studiach pracował w wielu zakładach   pracy w Szczecinie, zawsze na odpowiedzialnych stanowiskach. Aż do „wypadków grudniowych” w 1970r i kilka lat po nich pracował w Biurze Projektowym Stoczni Szczecińskiej im. Warskiego. Potem z wiadomych powodów wyemigrował do USA. O naszym Ryśku, Ryszardzie można pisać piękne i ciekawe opowiadania, bo to był człowiek- kolega bardzo ciepły i serdeczny , a przy tym dowcipny i wesoły. Tylko wówczas kiedy stwarzał pozory groźnego, a był postury Apolla i Herkulesa w jednym, przybierał wyraz bardzo groźnego partnera do walki. Siłę miał nieprzeciętną, był wicemistrzem Polski w zapasach, juniorów. W cieniu Rysia najlepiej czuł się nasz malutki kolega Kazik S. zwany „Gawroche”.
Rysiek był mistrzem humoru sytuacyjnego. My na nieomal każdym Zjeździe przypominamy zabawne zajście na obozie wojskowym pomiędzy Ryśkiem wracającym z latryny i nie regulaminowo ubranym, a małym wzrostem chorążym, oficerem dyżurnym. Na pytanie oficera jak powinien wracać student z latryny, Rysiek służbiście, po wojskowemu odpowiedział:” Uszczęśliwiony, obywatelu chorąży!”. Dokładniej o tym w „Kamraci”.
Ryszard pracując w Stanach nigdy nie zapominał o kolegach i zawsze zjawiał się na każdym Zjeździe. Pocieszał, że wcale nie mamy się czego wstydzić. My- mawiał-otrzymaliśmy solidne wykształcenie i przy nas inni, po znamienitych uczelniach często nie mają szans, a szczególnie w sytuacjach „podbramkowych. Oni- mawiał- mają wiedzę, ale brakuje im szybkiej orientacji i co najważniejsze umiejętności improwizacji. Tego oni nigdy się nie nauczą, a my to chyba wyssaliśmy z mlekiem matki.
Po 20 latach pracy w USA na różnych stanowiskach zaczynając od robotnika fizycznego na budowach i kończąc jako projektant wielkich energetycznych linii przesyłowych, a mieszkał wówczas Los Angeles, powraca do Kraju i zamieszkuje w Krakowie. Ze starej stolicy Polski, powodowany niedostatkiem rodaków mieszkających na dawnych Kresach jeździ tam często i stara się chociażby w małej części nieść im pomoc.
Na Zjeździe Absolwentów Rysiek czytając nam swoje wspomnienia (patrz -spotkania 2002 zdj.G04_15- Rysiek odczytuje…) groził - "niech nikt nie zechce się usprawiedliwiać tym, że umarł i nie mógł przyjechać na następny Zjazd, bo tego nie przyjmę i będzie ten miał ze mną do czynienia”. Zmarł  5.02.2005r w Krakowie i tam jest pochowany. Myślę, jestem pewny, że Rysiek i TAM wśród swoich kolegów jest jak zawsze kochanym ZAMBRZYCEM!

Czytany 2101 razy Ostatnio zmieniany poniedziałek, 14 grudnia 2020 21:17
Więcej w tej kategorii: O dziwnym ludzie - Portorikach »
Zaloguj się, by skomentować