sobota, 07 stycznia 2012 13:48

MEPROZET (5) - Niezapowiedziana wizyta Milicji Obywatelskiej

Napisane przez Mieczysław Walków

Uzbrojonej milicji na terenie zakładu nie chcemy.
Coraz częściej do przedsiębiorstwa zaczęli przychodzić milicjanci. Na sondowanie nastrojów, jak mówili. A tym razem przyjechała grupa uzbrojonych po zęby milicjantów pod dowództwem oficera i usiłowała wejść na teren przedsiębiorstwa. Nie chciała ich wpuścić pracownica portierni. Oświadczyła niepewnemu oficerowi, że tutaj nie rządzi milicja, a tylko dyrektor i jeżeli dyrektor pozwoli wtedy ona wpuści ich na teren zakładu.

O zatargu na portierni zostałem powiadomiony wcześniej niż zdążyła zadzwonić portierka. Z gabinetu do portierni nie było daleko. Kiedy się tam zjawiłem, oficer zażądał ode mnie, abym wydał polecenie wpuszczenia wszystkich uzbrojonych milicjantów na teren zakładu. Oni dokładnie przeszukają autobus zakładowy, który stał na obszernym podwórku.

Koniecznie chcieli znaleźć pojemniki z farbą, którą namalowano jakieś hasło anty na murze parkingu, od strony Rady Miasta.  Wg tego oficera, hasło namalowali pracownicy Meprozetu podczas oczekiwania na autobus, który dowoził ich do zakładu pracy. 
Powiedziałem oficerowi, że moim zdaniem uzbrojony odział na terenie zakładu może wywołać odruch, który w tym czasie nie byłby na rękę władzy.  Zaproponowałem, aby uzbrojonych pozostawił za furtką  a sam lub w towarzystwie nieuzbrojonego milicjanta wszedł do autobusu i dokładnie sprawdził czy to o czym mówi może być prawdziwe? Proponowałem sprawdzić bagażnik. W duchu zaś życzyłem jemu, aby się zawiódł.

Wyjątkowo oficer się nie upierał i w obecności mojej oraz  kierowcy milicjanci dokonali dokładnych oględzin zakamarków autobusu. Niczego nie znaleźli. Niczego co by wskazywało, że  w tym procederze brali udział pasażerowie tego pojazdu. Ktoś malował hasło w środku miasta i jeśli... – Jeśli malowali moi pracownicy? To zrobili doskonale – pomyślałem.

Bojową portierkę przy najbliższej okazji wyróżniłem premią pieniężną. Ma się rozumieć, że ten przypadek nie był eksponowany, ale ona dobrze wiedziała, za co ją tak sowicie wynagrodziłem. Portierka była tuż przed emeryturą.

Muszę przyznać, że w okresie stanu wojennego wykonaliśmy największy skok w rozwoju przedsiębiorstwa. To wtedy powstawały nowe wyroby i znajdowaliśmy rynki zbytu. Powoli naprawialiśmy ekonomikę przedsiębiorstwa, mimo trudnych warunków zaopatrzeniowych i braku możliwości poruszania się po Polsce i okolicznych miejscowościach. Jakie były tego powody, tego nie umiałbym w krótkich słowach uzasadnić. Po latach rozmawiałem z jednym z moich byłych pracowników na ten temat i on uzasadniał, że to był opór przeciwko systemowi. Coś w tym było, ale myślę, że człowiek od zarania poszukuje możliwości budowania ścieżki życia i pokonywania wszelkich trudności.
Z racji pełnionej funkcji musiałem być w wielu miejscach i załatwiać szereg spraw służbowych, również i te osobiste. Po prostu zaopatrzeniowe dla rodziny, przyjaciół i znajomych.  A stan wojenny był i srogi i komiczny.
Jak wspominałem, zima wówczas nie była łaskawa. I zbliżały się Święta Bożego Narodzenia. Samochód służbowy był oznakowany napisem firmy, a posiadany „Fiat 126 p” nie nadawał się do jeżdżenia po zaspach, i dlatego wykorzystywaliśmy albo przygodnych kierowców, albo po prostu nasze samochody ciężarowe, które jechały z materiałami. Przywoziły również zaopatrzenie.

Czytany 1139 razy Ostatnio zmieniany środa, 26 maja 2021 16:42
Zaloguj się, by skomentować