W połowie lat 60-tych w Katowicach zorganizowano wystawę antyimportową. Wyłożono m.in. pierścienie tłokowe śr. 200 mm. po bandyckiej cenie 7 dol. za szt. Jak to obejrzało moje szefostwo, to krew w nich zawrzała . I jak mawiano na Opolszczyźnie - "nie będzie Miemiec pluł nam w gamba i dzieci nam onacył. Nie będzie jakiś szwajcarski kapitalista żerował na krwawicy polskiego robotnika, chłopa i inteligenta pracującego. My wam takie łobrence zrobimy w ramach luzów produkcyjnych".
Podchwycili to dziennikarze i rozgłosili że Małapanew będzie światowym producentem pierścieni tłokowych. Za kilka dni przyjechał klient z zamówieniem na 250 szt. i z warunkami technicznymi. Ja do tej chwili myślę nie o tym jak to wykonać, ale jak to zmierzyć. Od tego myślenia to posiwiałem.
N.p.-tolerancja prostopadłości powierzchni 5 min. Błąd pomiarowy mikroskopu pomiarowego- 15 min. Beczkowatość powierzchni pracującej 1 mikron/mm., czyli 8 mikronów. A było tych warunków ze 20. Zameldowaliśmy swoim szefom, żeby wzięli gumowy młotek i wybili sobie z głowy myśl, że na starych rozklekotanych obrabiarkach, a służących dotąd do usuwania nadmiaru fantazji odlewników [o cal nie chodzi], potrafili wykonać te łobrence.
Zakupiono ponad 10 precyzyjnych obrabiarek za ponad milion zł. Wykonano oprzyrządowanie za conajmniej 100 tys. zł. Ale produkcja nie ruszyła - bo nie było z czego. Huta nie miała żeliwiaków i koledzy stalownicy [po przekształceniu się na żeliwników], zaczęli produkować zeliwo w piecach indukcyjnych. Ewenement na skalę światową. Topili i lali - w tulejach, blokach, stosach, odśrodkowo i nic. Jak trafili na skład i strukturę, to były niedotrzymane warunki wytrzymałościowe. Jak - zawsze, coś nie grało, męczyli się koledzy z pół roku, utopili z pół miliona i poddali się.
Zrobiono wywiad - czemu to Szwajcarom wychodzi? Okazuje się że ze starych rusztów od pieca takiego żeliwa się nie wykona. Do tego należy zaimportować szwedzką surówkę [Vantitt], produkowaną w jedynym na świecie wielkim piecu opalanym węglem drzewnym.