My, dzieci okresu wojennego byliśmy żądni wiedzy i dlatego, podobnie do strumyków, które podążały do nurtu rzeki, myśmy jechali do Szkoły Inżynierskiej w Szczecinie. Naszym celem były studia z dziedziny mechaniki. Aby studiować w Szczecinie przybywaliśmy z różnych stron Polski i dlatego byliśmy różni: doświadczeniem życiowym, poziomem wykształcenia i wiekiem. Nie różniła nas jedynie chęć bycia studentem.
Do egzaminu wstępnego w 1952 roku zasiadła grupa młodych ludzi licząca około 300 osób, ale już po pierwszym semestrze pozostało nas troszkę więcej niż połowa, a studia ukończyliśmy w grupie 105 absolwentów -czteroletniego kursu inżynierskiego. W tym czasie Uczelnia uruchomiła drugi stopień nauczania. Skorzystaliśmy i kilkadziesiąt osób postanowiło przedłużyć studia. Byliśmy później pierwszymi magistrami Politechniki Szczecińskiej. W jakich warunkach i w jaki sposób zdobywaliśmy wiedzę oraz jakimi byliśmy studentami opowie nam treść wspomnień napisanych przez naszego kolegę Mietka Walków. Wspomnienia, poważne i trochę prześmiewcze zawarte są w książce pt. "Kamraci"
Mieliśmy szczęście, że od samego początku tworzyliśmy grupę ludzi serdecznych, koleżeńskich. Ludzi z poczuciem humoru i takimi pozostaliśmy przez lata; i tacy każdego roku (od 2002) spotykamy się na zjazdach. Na jednym z nich postanowiliśmy, że założymy stronę internetową, gdzie będziemy prezentować nasze wspomnienia, zjazdy i poprzez którą będziemy się mogli bardziej integrować. Na stronie prezentujemy zdjęcia ze Zjazdów wraz z opisami. Zamieszczamy je w dziale pt. Spotkania.
Szczecin
W pierwszym dniu zbieramy się w Uczelni na Wydziale Mechanicznym. Jak zwykle gorąco witaliśmy przyjezdnych i tych, których od wielu lat nie było wśród nas. Udajemy się do Audytorium Maksimum na uroczyste otwarcie obchodów 60 lat istnienia Wydziału Mechanicznego Politechniki Szczecińskiej.
Otwarcia dokonał prof. dr hab. inż. Mieczysław Wysiecki - Dziekan. W obszernym wykładzie, profesor przedstawił osiągnięcia Wydziału na przestrzeni 60 lat. Wspomniał również o osiągnięciach absolwentów w gospodarce krajowej, za granicą i w nauce.
My jak zwykle stanowimy jedną z największych grup - patrz galeria zdjęć "C1 Uczestnicy Spotkania". Wielu naszych kolegów z lat młodszych zazdrości nam takiej więzi i pytają; jak my to robimy, że od wielu lat potrafimy tworzyć tak zgrany kolektyw?
Profesor Wysiecki zapowiedział, że od nowego roku akademickiego zmieni się nazwa Wydziału na „Wydział Inżynierii Mechanicznej i Mechatroniki”. Musimy się rozwijać i iść z duchem czasu- uzasadniał.
Duch czasu poszedł dalej. Od stycznia 2009r powstała nowa uczelnia: Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny po połączeniu Politechniki Szczecińskiej i Akademii Rolniczej.
Jaka to będzie Uczelnia zależy od DUCHA i mądrego wysiłku akademickiej MŁODZIEŻY.
W godzinach południowych Kadra Naukowa, absolwenci i studenci w tym nasza liczna grupa, patrz galeria zdjęć "C2 Szczecin UROCZYSTOŚCI", wzięliśmy udział w Wielkim Pikniku zorganizowanym na dziedzińcu. Pan Dziekan Wydziału obdarował każdego absolwenta pamiątkowym kubkiem z misternie grawerowanym logo PS ,Gryfem i nazwiskiem absolwenta- miła pamiątka! Zostaliśmy również zaopatrzeni w książkę pt.”60 lat Wydziału Mechanicznego” z jedynym zdjęciem absolwentów właśnie naszej grupy.
Atmosfera Pikniku była wspaniała i wielce przyjazna. Wielu kolegów – z lat młodszych i starszych - nie mogliśmy poznać. Oni nas również, stąd były to, chwile pełne humoru! O jedzeniu i piciu nie należy mówić. Wszystkiego było pod dostatkiem!
Wyjazd
Co dobre zazwyczaj szybko musi się skończyć. Pospiesznie udajemy się na zbiórkę przed Teatr Lalek „Pleciuga”.(Na marginesie dla tych , którzy są poza Szczecinem – po Teatrze niema śladu (2009r). Teatr- nowa „ Pleciuga” jest przy pl. Teatralnym, dawny pl. Żukowa) Wsiadamy do autobusu i udajemy się do DW” Rybak” w Międzyzdrojach. Najmniejszy uczestnik zjazdu wymusza postój na parkingu . Panie hołubią małego winowajcę postoju pieska, który nosi imię Sonia. Wyjazd, dwa dni w Międzyzdrojach oraz powrót chronologicznie ilustruje galeria zdjęć „C3 Międzyzdroje”
Na obiad zdążyliśmy, a było późno. Zaraz po posiłku idziemy pokłonić się morzu. Neptun nie był dla nas łaskawy. Morze było mocno wzburzone i dmuchał zimny przejmujący wiatr(patrz zdjęcia). Zwiedzamy najładniejsze molo, podziwiamy odlewy dłoni na „Alei Gwiazd”, odwiedzamy muzeum figur woskowych, a także pertraktujemy z Władcą Mórz i Oceanów o pogodę na dalszy nasz pobyt nad morzem. Jesteśmy niemal pewni, że jutro będzie słoneczne i spokojne!
Zebranie
Na zebraniu zwołanym przez organizatorów - trochę dla porządku, trochę dla zabawy - serwowano ciasto i napoje (kawa, herbata) i informowano o zmianach w programie. Nic szczególnego. Mały retusz. Mietek Walków przekazał dwa kubki pamiątkowe dla Andrzeja Gryglaszewskiego i Ludwika Taluniewicza. Przez cały czas trwania zebrania Staszek Wojniusz, szukał natchnienia (patrz zdjęcia) i zabawiał zebranych znakomitymi dowcipami.
cd Międzyzdroje
Drugiego dnia pobytu w Międzyzdrojach zbudziła nas piękna słoneczna pogoda. Znakiem tego Neptun dał się ubłagać! Morze spokojne, wieje tylko lekki zefirek. Kto żyw biegnie na plażę, aby choć trochę zaczerpnąć słonecznych promieni i opalić miejsca jeszcze nie zbyt opalone. My także udajemy się nad morze, na molo, bo tam jest bliżej słońca - mówią znawcy. W drodze przyznają się ci, którzy paktowali z Neptunem i wrzucali drobne monety do morza (patrz zdjęcia). Idziemy na molo, chcemy sprawdzić. Istotnie, wrzucali! Tego Władcę z „widelcem” też można przekupić –mruknął pod nosem Andrzej.
Nasi zagorzali pływacy już są w wodzie i twierdzą, że woda jest ciepła. Nikt się nie skusił do pływania. Nogi moczyło wielu i wdychało jod.
Organizatorzy poinformowali, że zaraz po obiedzie zwiedzać będziemy Park Woliński. Spotkamy tam żubry, jelenie, dziki i inne zwierzęta, a także zapoznamy się z bogatą florą parku (patrz zdjęcia).
Daleki spacer po Parku i wrażenia ze spotkania ze zwierzętami mają dobry wpływ na posiłek, którym będzie uroczysta kolacja.
Kolacja
W tym roku mamy Jubilatów- Alę i Mietka W. ( 51 lat razem). Wręczamy bukiet czerwonych róż i śpiewamy gromkie „Sto Lat”. Wznosimy toast szampanem i rozpoczynamy uroczystą kolacje przy suto zastawionym stole. Zawsze przy takich okazjach są dowcipy, wspomnienia, przytyki i żarty, a przede wszystkim są rozmowy, rozmowy… Były też występy naszych artystów: Alego Mikołajczyka i Zbyszka Gniewoszewskiego.
Poważnym tematem „Język litewski, jego historia powstania i zasady” zajął się Ludwik Taluniewicz, który dopiero teraz zdradził, że ma zdolności oratorskie.
Powrót
Trzeciego dnia pobytu, zaraz po śniadaniu idziemy pożegnać się z morzem. Po kilku godzinach pakujemy bagaże i wracamy autobusem do Szczecina. Julek Kacprzak proponuje zatrzymać się na parkingu leśnym w celu „przeglądu zapasów”. Zgodę uzyskał. Zapasy były i zostały zagospodarowane. Sonia odbyła swój rytualny spacer, my byliśmy „zapatrzeni”. Teraz możemy jechać – zawyrokował Szef- Staszek Neumann. Jedziemy, ale miny mamy minorowe. Tak było wspaniale, a tak krótko! Nic to, pocieszamy się, przed nami rok następny. Do zobaczenia i w komplecie napominał "Morda"- Henio Krenke.
Studia rozpoczynaliśmy w 1952 r. Do przekroczenia podwoi Alma Mater szliśmy różnymi drogami z różnym doświadczeniem życiowym. Lata studiów, pełne młodzieńczej radości, a także niepowodzeń, pozostaną na zawsze w naszej pamięci.
Wspomnienia z tamtych lat, naszej studenckiej społeczności , opisał Mieczysław Walków, w książkach pt.” A to My” i „Kamraci”.
Po ukończeniu studiów z dyplomami Politechniki Szczecińskiej rozpierzchliśmy się po całym Kraju.
Stwierdzić trzeba, że jak na one trudne czasy wnieśliśmy wiele innowacyjnych, przemyślanych rozwiązań zarówno w przemyśle jak i w innych gałęziach gospodarki.
Na kolejnych spotkaniach wspominamy o naszym wysiłku i zaangażowaniu, a także o braku poszanowania tego, czego dokonaliśmy.
Zjazd (24-27.09.06) z okazji pięćdziesiątej rocznicy ukończenia studiów miał dwa etapy: Pierwszy etap w Szczecinie z uroczystą Mszą Św. przedstawiony w galerii zdjęć "B1 Szczecin - uroczystości". Drugi etap Zjazdu odbył się w Pogorzelicy w „Bocianim Gnieździe”. Był to etap całkowitej beztroskiej integracji grupy, o czym świadczą galerie zdjęć: "B2 Pogorzelica" i "B3 Kołobrzeg".
Zrobiliśmy to dla wszystkich naszych Koleżanek i Kolegów, a także sympatyków, aby mogli podziwiać więź, która rozpoczęła się w ubiegłym wieku i trwa nadal!
Dzień pierwszy Szczecin
W dniu 25 września 2006r. odprawiona została Msza Św. W kościele farnym (obecnie Bazylika Mniejsza) p.w. Św. Jana Chrzciciela przy ul. Bogarodzicy, dawnym kościele akademickim.
W tym kościele, pamiętacie w listopadzie 1952 roku mieliśmy, my studenci, spotkanie z kardynałem Stefanem Wyszyńskim. Czekał na nas do wieczora, bo wcześniej wyprowadzono nas na długi spacer, w ramach studium wojskowego. Na spotkaniu było tak wielu, że nie można było przysłowiowej szpilki wcisnąć. Pieśń „Boże coś Polskę” śpiewaliśmy tak, że mało Świątynia się nie rozleciała nadwyrężona wojną. Teraz kościół dzięki zapobiegliwości ks. Prałata dr Aleksandra Ziejewskiego, jest najpiękniejszą świątynią Szczecina.
Zbieramy się pod kościołem i pakujemy bagaże do autobusu. Gorącym powitaniom nie ma końca.
Przyszli również ci, którzy nie pojadą do Pogorzelicy. Mszę Św. celebruje i homilię wygłasza nasz przyjaciel ks. Aleksander. Dziękujemy Panu Najwyższemu za nasze życie i modlimy się za dusze zmarłych Profesorów, Asystentów i Kolegów. Później robimy kilka pamiątkowych zdjęć w tym poniższe na schodach Politechniki, i autobusem udajemy się nad morze.
Przejazd i pierwszy dzień pobytu w Pogorzelicy
Dzień słoneczny i bardzo ciepły. Zatrzymujemy się w lesie na postoju. Piwosze natychmiast nacierają na zajazd, a Romek i Staszek- organizatorzy ponaglają, bo nie możemy się spóźnić na obiad w Ośrodku Wypoczynkowym w Pogorzelicy.
Z trudem zdążyliśmy na uzgodniony czas. Obiad smakował, o czym świadczą zadowolone miny (patrz zdjęcia galeria B2).
Po obiedzie biegamy(?) po plaży. Słonko przygrzewa, jest ciepło i wieje lekki zefirek, a fale tak samo mruczą jak mruczały w Mrzeżynie na obozach wojskowych. W naszym wieku nie wypada wskakiwać do wody od razu, ale byli tacy. Oni twierdzą, że są odporni na zimną wodę.
Kolacja
Wieczorem tego samego dnia (25.09.06). W kawiarni „Bocianie Gniazdo” zasiadamy do kolacji przygotowanej wyłącznie dla nas. Kolacji specjalnej, uroczystej. Uroczyście rozpoczynamy Zjazd z okazji 50 rocznicy ukończenia studiów na wydziale Budowy Maszyn (Mechanicznym)- Politechniki Szczecińskiej. Gdybyśmy byli w komplecie to ta kawiarnia by nas nie pomieściła. Wielu naszych kolegów tej daty nie doczekało i Im poświęcamy chwilę milczenia i zadumy.
Na Zjazd przybyło 28 (kilku przyjedzie później) absolwentów.
Wielce jesteśmy uradowani, że jest wśród nas nasz Profesor Wiesław Olszak. Profesor zaczynał razem z nami. On- pracę na uczelni, my Jego wychowankowie- studia.
Zgromadzonych, serdecznie powitał Staszek Neumann organizator Zjazdu. W krótkim przemówieniu, przypomniał nasze początki życia studenckiego w szczególności w zatłoczonym domu akademickim, w ubogiej w sprzęt i pomoce naukowe Uczelni, ale za to bogatej w oddaną i ofiarną kadrę. Nawiązał do początków naszej pracy zawodowej. Przemówienie Staszka było przeplatane urywkami z „A to My” i „ Kamraci”. Wywoływało to kaskady śmiechu, bo Staszek wybierał pikantniejsze wyjątki.
Profesor Wiesław Olszak nawiązał do swojego telegramu ( „A to My” str.3) powiedział:
"Powiem to po raz kolejny, że waszą grupę wspominam wyjątkowo miło. Często mówię, znacznie młodszym studentom, że z rocznikami studentów i absolwentów jest podobnie jak z rocznikami win, od bardzo dobrych do bardzo złych..
Mam żywo w pamięci waszą młodość, chęć do nauki, radość życia, rzetelność i poczucie obowiązku społecznego. Nie jest przypadkiem, że z waszego rocznika wywodzi się nieprzeciętnie dużo osób, które odgrywały bardzo ważne role w gospodarce, oświacie i nauce"
Dziękujemy Ci Profesorze za ciepłe słowa, przepraszamy za nasze młodzieńcze wygłupy i życzymy Ci długich lat życia w zdrowiu i dostatku!
Wypowiadali się inni i dzielili się spostrzeżeniami. W imieniu grupy warszawskiej i pozostałych Andrzej Gryglaszewski podziękował organizatorom za trudy organizowania zjazdu i apelował o częstsze spotkania uzasadniając tym, że życie jest takie krótkie..
Po części oficjalnej była część artystyczna. Nasz „aktor” Ali Mikołajczyk recytował z pamięci - wiersz Juliana Tuwima- Bal w Operze. Długo i serdecznie, biliśmy rzęsiste brawa i podziwialiśmy Jego pamięć. Ali udowodnił, że jest nadal dobrym aktorem.
Dobre melodie taneczne porwały do tańca. Najpierw ruszyli małżonkowie- Kasia i Andrzej Briksowie.
Potem „ Morda"- porwał” do tańca Alinkę Walków. Włodek Kryński, Romek Niemczyk i Heniek Krenke z wdziękiem wykonują taniec pociesznych Nimf. Pozostali biesiadnicy podziwiają tańczących, żarliwie dyskutują, lub są zajęci przy barze.
Kołobrzeg
W drugim dniu (26.09.06) pojechaliśmy do Kołobrzegu. Nowa Starówka kołobrzeska jest piękna i szkoda, że władze z okresu PRL zaśmieciły środek kurortu budynkami ogromnymi jak szafy, z którymi nic na razie nie można zrobić, a urok miasta psują.
Robimy zdjęcia na każdym możliwym kroku galeria "B3 Kołobrzeg". Na tle gotyckiego Ratusza z 1354r. pozuje nasza grupa. Zwiedzamy także Muzeum Etnograficzne, po którym oprowadza nas Pani Dyrektor .
Odwiedziliśmy Bazylikę konkatedralną z 1280r. Po zadumie i modlitwie w Bazylice idziemy do portu.
Piękna pogoda pozwala delektować się widokiem okrętów wojennych, które cichutko „przycupnęły” po drugiej stronie portu.
Przyglądamy się i podziwiamy zdolność manewrową stateczku „Pirat” z miłym kapitanem, którego „na pniu” podrywają nasi najlepsi … amanci- Roman N. i Henio K. Natomiast Kazik Kubiak, Błażej Daszyński i Zbyszek Gniewoszewski zapatrzeni byli tylko w sprawność statku ,a nie w jego kapitana. Słońce i lekki podmuch bryzy nastraja do rozmów. Andrzej Gryglaszewski opowiada Profesorowi Olszakowi o swoich wrażeniach z pobytu i pracy w USA i Afryce. Janek Grzęda i Zygmunt Lenartowicz. wspominają lata szkolne i zapewne koleżanki i kolegów z Liceum w Ostrowie Wielkopolskim.
W drodze powrotnej odwiedzamy Cmentarz Wojskowy w Zieleniewie. Leżą tu ci, którzy zginęli podczas zdobywania Kołobrzegu, w marcu 1945r. Na jednej z płyt jest wyryte nazwisko ojca naszego kolegi Mietka W. (szer. Michał Walków 16 pp zginął 12.03.45). Na zdjęciach: Mietek W. przed płytą oraz grupa w skupieniu modląca się za poległych . Na cmentarzu tym pochowana leży por Emilia Gierczak .(W bitwie o Kołobrzeg zginęło 1013 żołnierzy I Armii WP, 142 uznano za zaginionych. 2650 odniosło rany).
Grill
Po powrocie do Pogorzelicy, wieczorem zbieramy się na tarasie kawiarni, na którym ustawiono również grille z pysznymi frykasami. Witamy spóźnialskich- Kazika Taczała z Renatą i Lidkę Kędzior. Zabawa była przednia (galeria "B2 Pogorzelica"). Wszystko smakowało. Piwo też. Wódki nie było, bo myśmy już z tego wyrośli.
Zbyszek G. zasypywał zebranych doskonałymi dowcipami, a pomagali mu Gabryś Stępniewski, Kazik Kubiak i Zdzisiek Zaleski– Olek.
Włodek Kryński przypomniał sobie dawne lata, kiedy był bateryjnym „zapiewajłą” i rozkręcił towarzystwo. Śpiewaliśmy wszyscy. Najładniej na głosy śpiewały Panie: Krysia, Kasia i Ala. Tylko w przerwach panowie udawali się do baru.
Później były długie, nocne rozmowy Polaków. Rano musieliśmy stosować „brutalną” pobudkę!.
Chwaliliśmy Romana Niemczyka za doskonałe zakwaterowanie i wyżywienie. On z grupy organizatorów odpowiadał za „kwatermistrzostwo”.
Ostatni dzień pobytu w Pogorzelicy. Od samego rana jedni biegną jeszcze do basenu, aby trochę popływać i „ ponurkować”. „Nurkuje” od wielu lat Remek Gmitrowicz. Inni preferują spacer wzdłuż brzegu morza wdychając „ na zapas jod”. Ludwik Taluniewicz wsiadł na rower, z którym się nie rozstaje i pojechał na długą wycieczkę.
Na krótko przed obiadem zbieramy się, aby podsumować Zjazd, wysłuchać sprawozdania Organizatorów i podziękować im za trudy. Podejmujemy jednogłośnie uchwałę, że spotykamy się w 2007 roku, a organizacją spotkania zajmą się ci sami ( Staszek N., Romek N., Błażej D., Krysia S. i Mietek W.) Po obiedzie pogoda wyraźnie daje znać, że dość tego dobrego. Zaczyna padać deszcz. Robimy pośpiesznie kilka zdjęć pojedynczo i grupowo. Gorąco żegnamy Profesora. Wkładamy walizki do autobusu i jedziemy do Szczecina. Po drodze, w Dąbiu mamy mały wypadek. Tytan (Staszek Szmaj) ma guza, a autobus na szybie wielkiego pajączka.
Na szczęście skończyło się tylko na guzie i długim postojowym. Zawinił „maluch- fiat 126p, który przyhamował nagle, wtedy, kiedy Tytan wstał, aby się pożegnać z kolegami. A na początku podróży prosiliśmy kolegów, aby nie chodzili po autobusie w czasie jazdy. Nie wszyscy słuchają! Zdarza się to i ludziom starszym, a ci są mniej sprawni.
Zjazd w 50.rocznicę rozpoczynania studiów w Szkole Inżynierskiej w Szczecinie na Wydziale Mechanicznym. Niniejszy opis ilustruje galeria zdjęć "G4 Zdjęcia Rok 2002"
Zbieramy się w dawnym kościele akademickim i dziękujemy Bogu za dotychczasowe życie oraz modlimy się za naszych Kolegów, którzy odeszli do Pana.
Następnie udajemy się do Uczelni do Sali Senatu, gdzie zostaliśmy zaproszeni przez JM Rektora i Dziekana Wydziału Mechanicznego. Atmosfera spotkania była bardzo przyjazna bo w gronie absolwentów tego samego Wydziału . JM Rektor prof. dr hab. inż. Mieczysław Wysiecki i Dziekan-prof. dr hab. Stefan Berczyński studiowali na tym samym Wydziale, wiele lat później.
Od prof. dr hab. inż. dr h.c. Wiesława Olszaka, Naszego Wychowawcy usłyszeliśmy wiele pochwał za naszą postawę, zaangażowanie i zdobycze zawodowe. Przypomniał nam nasze młodzieńcze „występki”, o których jak się wyraził, dzisiejsze pokolenie nie ma pojęcia jak można być dowcipnym i nie obrazić nikogo.
Zabierający głos- JM Rektor i Dziekan Wydziału zapoznali nas z osiągnięciami Wydziału i warunkami jakie ma dzisiejszy studiujący. Największym zmartwieniem Władz Uczelni jest to, że absolwenci tego Wydziału nie mają możliwości znalezienia godnej pracy. W Szczecinie zostały zlikwidowane, albo są w trakcie likwidacji zakłady pracy branży metalowej i innej, w których pracowały i rozwijały się rzesze absolwentów mechaników np. POLMO- Fabryka Mechanizmów Samochodowych, Bumar- Hydroma, fabryka hydrauliki siłowej, SELFA- fabryka urządzeń grzejnych, fabryka dźwigów- ZREMB, fabryka kabli-ZAŁOM, fabryka Wózków, HUTA-Szczecin, PAPIERNIA Skolwin, „MERATRONIK”- fabryka elektronicznych urządzeń pomiarowych, Fabryka Kontenerów, Przedsiębiorstwo INSTAL i wiele innych mniejszych zakładów pracy, a przede wszystkim zagrożona jest Stocznia Szczecińska –największy zakład pracy, który pochłaniał ogromne ilości absolwentów tego kierunku. Taki sam los spotkał zakłady pracy w terenie. Wystarczy wymienić: fabrykę siłowników hydraulicznych w Choszcznie, ZNTK w Stargardzie, wytwórnię urządzeń rolniczych „MEPROZET” w Pyrzycach, wiele POM-ów i wiele innych. Ten stan gospodarki szczególnie odbił się na naszej Uczelni, która utraciła bezpowrotnie bazę doświadczeń , ścisłej współpracy i bazę doświadczonej przyszłej kadry.
Wielu z nas po studiach pozostało w Szczecinie by rozwijać jego gospodarkę, a tym samym gospodarkę Kraju i robiliśmy to z wielkim zaangażowaniem. Teraz niestety pozostaje gorycz po tym co zostało przez nas stworzone i NIE przez nas zostało zniszczone .
Kurier Szczeciński z 4.10.2002 (red. Elżbieta Kubera) zamieścił artykuł pod znamiennym tytułem ”Dokonania i gorycz- inżynierowie z rocznika 1956-57” w którym wypowiadali się nasi koledzy: Zygmunt Ossowski, Henryk Krenke, Zdzisław Zaleski, Stanisław Jardzioch , Ryszard Zambrzycki.
Wszyscy podkreślali, że to, co się stało z gospodarką Szczecina jest bolesne, a gospodarka Kraju poniosła niepowetowane straty. Ale skoro tak się stało, to winniśmy zachować przemysł produkujący statki, i bronić go przed upadkiem. To miasto musi być związane z gospodarka morską- to jest jego symbol tak jak Gryf Szczeciński.
Później zwiedzaliśmy instytuty, katedry, pracownie zapoznając się z osiągnięciami i bieżącą pracą, podziwialiśmy osiągnięcia, a także warunki w jakich może studiować młodzież. Porównywaliśmy do warunków w jakich nam przyszło pobierać naukę i każdy z nas myślał jednakowo…
Po obiedzie wyruszyliśmy „piętrusem” na wycieczkę po mieście. Koledzy, którzy dawno nie byli w Szczecinie odnajdywali stare miejsca ale jakieś inne - mawiali.
Zakończenie Zjazdu nastąpiło w Klubie Politechniki przy ul. Ku Słońcu. Udział brali; Władze Uczelni i uczestnicy naszej grupy. Były przemówienia, mowy i wspominki. Rysiek Zambrzycki odczytał kilka swoich wspomnień z pobytu na obczyźnie (USA). Mietek Walków składał sprawozdanie ze stanu zaawansowania książki pt.”Kamraci”, a ”Morda”- Henio Krenke i „Zyga” - Zygmunt Ossowski mówili o doświadczeniach zawodowych, a Włodek Kryński pociesznie wspominał "Sorbonę", czyli Studium Wojskowe.
Podjęto uchwałę, że następne spotkanie za 4 lata tj w 2006r. na 60.rocznicę powstania Politechniki. Rysio Zambrzycki zobowiązywał każdego, aby koniecznie na Zjazd przybył i nie wybierał się w „Długą Podróż”.
Książeczka napisana przez Mietka Walków pt „A to My” wydana w 2000 roku pobudziła naszą grupę do wymiany poglądów, do wspomnień starych dziejów, do omawiania teraźniejszości i po prostu do częstszych spotkań w okresach pomiędzy zjazdami organizowanymi przez Uczelnię.
Środowiskowe spotkania mogły się odbywać tylko tam gdzie była większa grupa absolwentów. W naszym przypadku, były dwa takie miejsca, w Szczecinie i Warszawie.
Dalszą treść ilustruje galeria zdjęć "Zdjęcia do "To były SPOTKANIA".W treści przywoływane są numery zdjęć z galerii.
Pierwsze spotkanie, nazwijmy założycielskie, zorganizował Bogdan Chmielecki. Zaprosił do siebie na kawę i pyszne ciasto żony Alinki (Zdj_01). W spotkaniu wzięli udział: Julek Kacprzak, Mietek Walków, Bogdan Chmielecki i Zbyszek Gniewoszewski. Ten „samozwańczy komitet założycielski” zobowiązał się do poinformowania koleżanek i kolegów mieszkających w Szczecinie o rozpoczęciu pracy organizacyjnej spotkań.
Po kilku miesiącach poszukiwań dogodnego miejsca zebrań, Zbyszek Gniewoszewski postanowił zwołać kolegów do swojego mieszkania.
Zebranych u siebie osobiście obsługiwał, serwując świąteczne specjały. W zgromadzeniu wzięli udział wszyscy z poprzedniego spotkania oraz Janusz Skibiński, Kazik Taczała i Janek Czajka. (Zdj_02). Dyskutowano nad różnymi miejscami cyklicznych spotkań. Warunkami, dogodnością dojazdu itp. Ostatecznie przyjęto propozycję Janusza Skibińskiego. "Zebrania kolegów będziemy organizować w Klubie Garnizonowym przy ul. Narutowicza. Ale do czasu załatwienia formalności następne spotkanie odbędzie się u Julka Kacprzaka.
Od dawna sam nas do tego namawiał i obiecywał, że przygotuje się solidnie.
Takich okazji odrzucać nie wolno i byłoby to karalne - stwierdził Janusz". Julek zaproponował nam, że zaprosi prof. Wiesława Olszaka, jedynego żyjącego, bardzo szanowanego naszego nauczyciela i wychowawcę.
Zaaranżował nawet rozmowy telefoniczne Profesora z Heniem Krenke (z Kutna) i Rysiem Zambrzyckim (z Krakowa).
Na spotkaniu u Julka oprócz najważniejszego gościa - Profesora Wiesława byli wszyscy, którzy brali udział w spotkaniach poprzednich, dodatkowo był Staszek Jardzioch. U Julka było wykwintnie (Zdj_03). Zastawa stołowa i dania były królewskie, a wszystko to, za sprawą Pani domu - Alicji nie ujmując nic gospodarzowi.
Byliśmy świadkami bardzo sympatycznych rozmów Profesora z naszymi kolegami z Kutna i Krakowa, a też byliśmy świadkami zabawnego zajścia. Kazik Taczała, który przyszedł chwilę później i kiedy wszedł do salonu w momencie telefonicznej rozmowy Profesora z kolegą Henrykiem w Kutnie, klepnął Profesora po ramieniu z pozdrowieniem „cześć” i rozpoczął ceremonię witania się z pozostałymi. Dopiero Julek, baczny gospodarz, zwrócił uwagę Kaziowi, że Profesora nie należy klepać po ramieniu. Trzeba było zobaczyć minę Kazika. Przeprosin nie było końca. Profesor całkiem serio był zadowolony i mówił, że to największy dla niego komplement być niewyróżniającym się w towarzystwie.
Na zebraniu wspominaliśmy naszą młodość, a pomagał nam Gość Specjalny - Profesor. Mówiliśmy o dzisiejszych możliwościach kształcenia się studentów i porównywaliśmy do „naszych czasów”; i o wielu innych sprawach nurtujących nas wszystkich. Uzgodniliśmy, że następne spotkanie będzie w Klubie Garnizonowym, a organizatorem będzie Janusz Skibiński.
W Klubie spotykaliśmy się wielokrotnie (Zdj_04-13), zapraszając również żyjących byłych asystentów. Na jednym z takich spotkań mieliśmy zaszczyt gościć prof. Wiesława Olszaka i dr inż. Janusza Lorkiewicza- byłego asystenta (Zdj_05,06,08). Zebrania służyły nam do wspomnień i porad w sprawach życiowych. Wymienialiśmy doświadczenia i poglądy np. na temat zdrowia.
Wspominaliśmy rzeczy śmieszne zwane „momentami”, a te z kolei skrzętnie zapisywał Mietek W. Mietek pracował wówczas nad książką –studia na wesoło, która pt. "Kamraci" wkrótce (01.05.2004) ukazała się.
Nasze spotkania posłużyły wybrać zespoły do przygotowania Zjazdów w 2002r. 2006r. 2007r. 2008r. 2009r. (zdj. 14,15,18,19,20)
We wrześniu 2005 roku dzięki Zdzichowi Szczerbińskiemu w jego mieszkaniu spotkali się koledzy mieszkający w stolicy: Zdzisław Szczerbiński, Kazimierz Kubiak, Karol Iwański, Leszek Wyżykowski, Henryk Kubica i Mietek Walków (okazjonalnie). Dania i atmosfera były znakomite dzięki Gospodarzom, a w szczególności uroczej Pani domu- Pani Miłce! (Zdj_16,17).
Było również kilka innych spotkań, np. u Ani Zdun w 2000 r. spotkali się: Gospodyni z Rysiem Zambrzyckim, Staszkiem Jardziochem i Gabrysiem Stępniewskim. (Zdj_21).
Od kilku lat nasze spotkania ograniczamy do zbierania się zespołów odpowiedzialnych za kolejny zjazd. Dodatkowo do kontaktów wykorzystujemy Internet. Szkoda, że zbyt mała grupa nim się posługuje, ale obserwujemy wyraźne zainteresowanie. Dlatego pracujemy nad własną Stroną, która ma nam zastąpić żywe spotkania. No cóż, chęci do spotkań mamy wielkie, ale kalendarz nam przeszkadza.
Strona 4 z 6