My, dzieci okresu wojennego byliśmy żądni wiedzy i dlatego, podobnie do strumyków, które podążały do nurtu rzeki, myśmy jechali do Szkoły Inżynierskiej w Szczecinie. Naszym celem były studia z dziedziny mechaniki. Aby studiować w Szczecinie przybywaliśmy z różnych stron Polski i dlatego byliśmy różni: doświadczeniem życiowym, poziomem wykształcenia i wiekiem. Nie różniła nas jedynie chęć bycia studentem.
Do egzaminu wstępnego w 1952 roku zasiadła grupa młodych ludzi licząca około 300 osób, ale już po pierwszym semestrze pozostało nas troszkę więcej niż połowa, a studia ukończyliśmy w grupie 105 absolwentów -czteroletniego kursu inżynierskiego. W tym czasie Uczelnia uruchomiła drugi stopień nauczania. Skorzystaliśmy i kilkadziesiąt osób postanowiło przedłużyć studia. Byliśmy później pierwszymi magistrami Politechniki Szczecińskiej. W jakich warunkach i w jaki sposób zdobywaliśmy wiedzę oraz jakimi byliśmy studentami opowie nam treść wspomnień napisanych przez naszego kolegę Mietka Walków. Wspomnienia, poważne i trochę prześmiewcze zawarte są w książce pt. "Kamraci"
Mieliśmy szczęście, że od samego początku tworzyliśmy grupę ludzi serdecznych, koleżeńskich. Ludzi z poczuciem humoru i takimi pozostaliśmy przez lata; i tacy każdego roku (od 2002) spotykamy się na zjazdach. Na jednym z nich postanowiliśmy, że założymy stronę internetową, gdzie będziemy prezentować nasze wspomnienia, zjazdy i poprzez którą będziemy się mogli bardziej integrować. Na stronie prezentujemy zdjęcia ze Zjazdów wraz z opisami. Zamieszczamy je w dziale pt. Spotkania.
SPOTKANIE 2011
Z pewnością oczekujecie na informacje i zdjęcia z naszego spotkania w Łukęcinie („Wrzos").
Spieszymy Was zadowolić.
I tym razem synoptycy nie byli dokładni. Zapowiadane dni pochmurne i deszczowe dla nas były słoneczne. Tylko podczas zwiedzania Trzebiatowa przez krótką chwilkę kropił niewielki deszczyk.
DZIEŃ 1-SZY, czyli w piątek, po zakwaterowaniu w ładnie i praktycznie urządzonych pokojach, po smacznym i obfitym obiedzie w miłej jadalni z uprzejmą obsługą, poszliśmy przywitać się z morzem.
Troszkę wiało, co dla morza jest konieczne. Staje się bardziej malownicze. Spacer po plaży połączyliśmy z wymianą informacji z całego roku, opowieściami z naszego i znajomych życia.
Udokumentowaliśmy zdjęciem jedynie powrót z spaceru; podobną wyprawę zaliczyliśmy po obiedzie drugiego dnia już z fotkami.
Po kolacji 1-szego dnia w przygotowanej sali Staszek Wojniusz prezentował NASZĄ STRONĘ internetową. Należy zauważyć ważną zmianę to jest ogólne udostępnienie naszego TABLO.
W dyskusji próbowaliśmy zmobilizować koleżeństwo do uzupełniania brakujących zdjęć.
W kontynuacji prezentowane były slajdy z życia „na wesoło".
DZIEŃ 2-GIwykorzystaliśmy na zwiedzanie miasta Trzebiatowa. Z jego historią i zabytkami zapoznawała nas przemiła przewodniczka Pani Szkudlarek- Felisiak, która tak barwnie opowiadała, że omal nie przegapilibyśmy obiadu. Wracając do Łukęcina, niektórzy kierujący jechali drogami okrężnymi.
Twierdzili, że mieli bardzo sugestywnych pilotów. Po obiedzie czas wolny przed wieczorną „imprezą" spędzaliśmy na spacerze po plaży lub w grupkach dyskusyjnych.
UROCZYSTA KOLACJA była w specjalnej sali przy suto i wykwintnie zastawionych stołach.
Jadło i napoje były przednie, a obok w innej sali grał niezmordowany zespół taneczny.
Nie zabrakło również serii okazjonalnych dowcipów opowiadanych jak zwykle przez Staszka W. i Zbyszka G.
DZIEŃ 3-CI niestety co dobre szybko się kończy. W niedzielę zanim rozjechaliśmy się do domów byliśmy w nowym kościele o.o. Paulinów w Łukęcinie na Mszy św. modląc się za dusze zmarłych naszych Profesorów,
Asystentów oraz Kolegów, a także o nas samych, dziękując za łaski Panu Najwyższemu.
Postanowiliśmy, że spotkamy się w roku następnym- 2012. Gdzie? To będzie zależało od organizatorów.
Teraz w innym składzie. Miejsce Błażejka D. któremu serdecznie dziękowaliśmy za dotychczasową pracę, „zajął" Tadzio Z. Wyraził nawet swój wielki zapał do pracy. Dlatego życzyliśmy Jemu samych sukcesów!
REKONESANS od kilku spotkań kol. Ludwik Taluniewicz proponuje i zaprasza do zorganizowania spotkania w Ustce gdzie zapewnia pełną organizację. Oczywistym i jedynym niewielkim problemem dla grupy Szczecińskiej jest koszt przejazdu w obie strony (odległość ok 240 km x 2) inne koszta nie ulegają zmianie.
Dodatkowy koszt od osoby to: 50zł (przy jeździe samochodem w 4 osoby), kolej 110zł, PKS 80zł.
Niestety nie przedyskutowaliśmy tego problemu w Łukęcinie i będziemy pytali Was indywidualnie.
Jeszce przed Spotkaniem Ludwik zaprosił kogoś z organizatorów do przyjazdu do Ustki bezpośrednio po Spotkaniu. Wizytę taką odbyli Mietek i Ala Walkówowie i Janek Grzęda; oto ich wrażenia:
Dom wczasowy Ludwika i jego córci Kasi jest najokazalszym przy ulicy Łąkowej. Nowo przebudowany, posiada wystarczająco miejsca, aby gościć naszą całą grupę. Każdy pokój (2,3,4- osoby) jest nowocześnie urządzony i wyposażony ( radio i telewizor), posiada łazienkę z prysznicem i aneks kuchenny (naczynia, lodówka, czajnik elektryczny).
W ogrodzie można grillować i biesiadować w altanie z dużym stołem obrotowym. Posiłki można także zamówić u bardzo miłej sąsiadki p. Danusi w DW „Usteczka" (rozmawialiśmy).
Idąc do morza (około 1 km) można nie tylko załatwić wiele spraw (bank, poczta), zrobić zakupy w „Marinie", ale popatrzeć na rozwijające się miasto i podziwiać nowoczesne budowle oraz spotkać przyjaznych uśmiechniętych ludzi.
Miasto Ustka, dawniej osada i port rybacki, dzisiaj jest wspaniałym kurortem z szeroką, dobrze utrzymaną i wyposażona plażą. Z portu można wyruszyć na wycieczkę po morzu na statku" piratów".
Dla kochających fotografikę wiele ciekawych obiektów i mnóstwo oryginalnych ujęć. Okolice Ustki od Darłowa po Sławno, Łebę i Słupsk obdarzone są wieloma zabytkami i miejscami godnymi zwiedzania (tak nas zapewniał Ludwik). Tuż obok Ustki (10 km) jest „Dolina Charlotty". Byliśmy i stwierdziliśmy, że jest tam uroczo i bardzo ciekawie. Pokazujemy to na zdjęciach. Ludwik obiecuje zapoznać nas wszystkich z wieloma innymi atrakcyjnymi miejscami. Wystarczy tylko przyjechać do Ustki na ul. Łąkową 10.
Proponuje, aby Zjazd wydłużyć do kilku dni. Koszty nie będą znacząco większe. Dla tych, którzy będą chcieli pozostać znacznie dłużej w Ustce, u Ludwika istnieje taka możliwość.
Propozycja Zjazdu u Ludwika naszym (przedstawicieli) zdaniem jest sensowna.
Propozycja Mietka: z rozmowy wynikało, że wiosna w Ustce jest piękna. Proponuję, aby - prócz Zjazdów - wprowadzić : "Wiosenne spotkania u Ludwika". Najlepszy termin to okres przed sezonem letnim -od 15.05 do 15.06.
Organizatorem byłby zawsze Ludwik, a przyjezdni załatwialiby pobyt w Ustce indywidualnie.
SPOTKANIE 2010r.
Droga Młodzieży z przełomu dwóch wieków, znowu byliśmy razem. W tym roku (2010) w Dziwnowie. Pogoda nam sprzyjała, jak zwykle do dnia wyjazdu. Zakwaterowanie i wyżywienie było super, humory dopisywały, a strzykanie w stawach zostawiliśmy w domach, tak dla odpoczynku.
Żałować mogą tylko Ci, którzy mogli, a nie przyjechali! Pamiętaliśmy o Nich pijąc toast za zdrowie całej naszej grupy na uroczystej kolacji.
Było miło i serdecznie. Wypełniliśmy bogaty program. Godnie witaliśmy morze. Niektórzy zażywali kąpieli, nie tylko słonecznych, a inni spacerując wzdłuż brzegu wchłaniali zbawczy jod. W drugim dniu byliśmy w Kamieniu Pomorskim w katedrze. Zwiedzaliśmy wirydarz i słuchaliśmy pięknych utworów J.S. Bacha.
Następnie nasz cicerone Zbyszek Jurksztowicz porwał nas do oglądania, „kamienia królewskiego” (patrz DZIEN 2-GI oraz NASZE ODKRYCIA).
Wieczorem była uroczysta kolacja przy suto zastawionym stole ( UROCZYSTA KOLACJA).
Postanowiliśmy, że w następnym roku (2011) kolejny raz będziemy organizować spotkanie. Tym razem być może poza woj. zachodniopomorskim. „Grupa warszawska” deklarowała chęć zorganizowania spotkania w stolicy lub okolicach Warszawy, a Ludwik Taluniewicz kolejny raz zapraszał do Ustki. Czas pokaże gdzie się spotkamy, a Organizatorzy będą mieli poważny –twardy orzech do zgryzienia.
Galerię zdjęć, którą prezentujemy podzieliliśmy tematycznie na: DZIEŃ 1-SZY, DZIEŃ- 2-GI, DZIEŃ 3-CI, oraz UROCZYSTA KOLACJA.
Dodatkowo pokażemy dwie tablice wraz z treścią, wychodząc z założenia, że każdego dnia coś odkrywamy i poznajemy (patrz NASZE ODKRYCIA).
Indywidualne opisy zdjęć będą dotyczyły tylko tych sytuacji, które wymagają komentarza.
PROGRAM - OPIS
I tym razem spotkanie udało się znakomicie. Pobyt w Morzyczynie nad jeziorem Miedwie (od 11 do 13 września) okazał się pomysłem trafionym w dziesiątkę. No, może w dziewiątkę z powodu chłodnych nocy w drugiej dekadzie września. Zaraz po zakwaterowaniu w domkach campingowych i doskonałym obiedzie idziemy na spacer. Podziwiamy wyjątkowo dostojne, spokojne jezioro, ładną zabudowę, długą aleję spacerową wzdłuż brzegu, nowoczesny amfiteatr i urocze molo, różnorakie łodzie i jachty, a na wodzie długoszyje białe łabędzie. Patrz galeria zdjęć: E1 DZIEŃ 1-SZY...
Cieszymy się, że znowu możemy być razem, opowiadać sobie to, co zdarzyło się od chwili rozstania w Trzebieży. To nic, że trochę gorzej znosimy trudy spaceru, że dokucza kręgosłup i inne części ciała. Jesteśmy zadowoleni, że wszyscy doczekali tego spotkania i deklarujemy, że w następnym 2010 roku zjawimy się na zbiórce.
Jutro (12.09) jedziemy samochodami do Stargardu, podziwiać jego starą odrestaurowaną architekturę i zapoznać się z historią tego grodu. A jest to gród, jedna z pereł w koronie Gryfa Pomorza Zachodniego, w którym zachowała się stara architektura i nie tylko. Patrz galeria zdjęć E2 DZIEŃ 2-GI....
Znakomity, smaczny obiad , miła obsługa, wrażenia z wycieczki , piękna pogoda, a także zapowiadane ognisko i grill nastrajają nas bardzo pozytywnie. Zbieramy się w „podgrupach” , wymieniamy poglądy , słuchamy po raz kolejny tych samych dowcipów, w innej aranżacji, śmiejemy się i cieszymy się, oczekując na zapowiadany wieczór. A wieczorem zasiadamy do wspólnego stołu pod namiotem.
Gospodarze Campingu dwoją się i troją donosząc do stołu kolejne frykasy. Czego tam nie było?! Nie było nic, co by nie smakowało! Wszystko było znakomite! A najznakomitsze było wino, które przywiozła Krysia S. Krysiu możesz to powtórzyć!
Do późnej nocy dźwięki różnych piosenek z młodości popłynęły nad wodami spokojnego jeziora.
Jakie były rozmowy, atmosfera, wspomnienia i dowcipy i jak śpiewaliśmy, świadczą zdjęcia z wymienionej galerii E2...
Rano po śniadaniu pogoda wyraźnie mówi o tym, że musimy się pożegnać, aby za rok powtórnie się spotkać! Galeria E3 DZIEŃ 3-CI...
Gdzie? Kiedy? To tajemnica Organizatorów! Każdy będzie powiadomiony!!!
Po powitaniu zamiejscowych z Warszawy, Kutna i Gdańska, na dworcu Szczecin Gł. Jedziemy prywatnymi samochodami do Trzebieży.
Organizatorzy sprawdzają czy jesteśmy w komplecie, rozlokowują nas w hotelu i zapraszają na obiad.
Uczestników spotkania prezentuje galeria zdjęć "Uczestnicy spotkania".
Po obiedzie idziemy na spacer- promenadą aż do Ośrodka Sportu nad zalewem. Wracając inną drogą zwiedzamy Trzebież. Pierwsze wspólne godziny oraz spacer prezentuje galeria:
W hotelu czeka na nas kolacja, a po kolacji do późnej nocy, słychać było w pokojach ożywione dyskusje uczestników spotkania.
Dzień drugi: zaraz po śniadaniu udajemy się samochodami do portu białej floty w Nowym Warpnie. Wchodzimy na pokład „Adler X”, który udaje się do Alt Warpen (Starego Warpna) po stronie niemieckiej. Tam zwiedzamy schludne miasteczko i tym samym środkiem lokomocji powracamy do Nowego Warpna, które również zwiedzamy.
Nowe Warpno ma zabytkowy kościół, ratusz i dwie kamienice( budowle ryglowe). Reszta zabudowy powstawała w późniejszych okresach. Wracamy do hotelu na obiad.
Wieczorem uroczysta kolacja płynnie przechodząca w dancing przy okazji zwykłego sobotniego dancingu organizowanego przez hotel "Portowy".
Wycieczkę oraz biesiadowanie przedstawiają galerie zdjęć "D3 Wycieczka" i "D4 Biesiadowanie".
Dzień trzeci rozpoczynamy i kończymy śniadaniem, długimi rozmowami o wrażeniach ze spotkania oraz mnóstwem uścisków pożegnania.
Należy również wspomnieć o jednogłośnym wyniku TAK na pytanie: czy organizujemy spotkanie w przyszłym roku?
Spytacie jak było? Fajnie, super fajnie! Ci , którzy nie byli mogą tylko żałować.
Najlepiej o tym jakie po sobie pozostawiło wrażenie „Spotkanie w Trzebieży”, opowiada nam nasz kolega Andrzej G. z Warszawy poniższym tekstem:
"I jeszcze raz się udało. Widocznie skazani jesteśmy na powodzenie. Zbiórka na parkingu dworca Szczecin Gł. Trafiony pomysł. Duża buźka dla Organizatorów. Popas w Trzebieży – nic do zarzucenia. Można było połazić pogadać pośmiać się, a humory dopisywały pomimo, że niektórym strzykało w kościach ( ale to już sprawa pogody i wieku uczestników). „ Etatowi Gazownicy” dali tęgo czadu ale nikt nie zgłaszał by została przekroczona granica dopuszczalnych decybeli dla miejskich autobusów więc należy przyjąć iż pod tym względem wszystko było ok. Zaliczyliśmy wycieczkę do niemieckiego Warpna. Przyznam, iż przydomowe ogródki po niemieckiej stronie prezentują się znacznie lepiej niż po naszej, ale nie popadajmy w kompleksy „piękno” niemieckich ogródków „podnoszą” krasnale, które przecież pochodzą od naszych wytwórców, więc nie martwmy się. Był też bal. Nasze Panie pląsały jak za dawnych lat na betonie w P.A.M., w akademiku czy W.S.E. Na koniec odbyło się głosowanie czy następne spotkanie za rok czy za dwa? Głosowałem jak przytłaczająca większość. Za rok! Kończąc telegraficzny opis spotkania 2008 absolwentów Wydziału Mechanicznego 56/57 składam gorące podziękowanie Organizatorom tym oficjalnym oraz pozostałym nie ujawniającym się, za ich trud oraz gratuluję inwencji dzięki czemu mogliśmy wszyscy spędzić trzy wspaniałe dni.
Cześć szufla!
Andrzej".
Strona 3 z 6